Polska: Zamach na prawa reprodukcyjne

22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny RP (TK), który składa się z sędziów z konserwatywnej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość (PiS), orzekł, że przerywanie ciąży jest niezgodne z konstytucją, nawet gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego czy nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu przyszłego dziecka. To kolejny zamach na podstawowe prawa reprodukcyjne w Polsce; zmiana ta teoretycznie ogranicza legalność aborcji w Polsce wyłącznie do przypadków gwałtu lub w przypadku zagrożenia życia matki. W rzeczywistości stwarza ona jeszcze więcej sytuacji zagrażających życiu kobiet w ciąży, zwłaszcza kobiet z klasy robotniczej, ponieważ osoby, które na to stać, nadal będą jeździć do klinik aborcyjnych za granicą w Czechach lub Niemczech (tam, gdzie jest to legalne), podczas gdy wszystkie inne będą zmuszone zanurzyć się w nielegalnym podziemiu aborcyjnym Polski, którego metody są znacznie mniej bezpieczne, zawodne i powodują jeszcze większą stygmatyzację w szerszym społeczeństwie katolickim. W rzeczywistości jest to praktycznie zakaz aborcji, ponieważ 1074 z 1100 aborcji w Polsce w zeszłym roku było przeprowadzonych z względu na nieprawidłowości płodu.(1) Jeśli chodzi o gwałt, stygmatyzacja i obwinianie ofiar są nadal powszechne, a mówienie o swoich doświadczeniach wykorzystywania seksualnego jest wystarczająco trudne bez dodatkowych zmartwień o aborcję…

To nie pierwszy raz, kiedy PiS atakuje prawa reprodukcyjne. I – podobnie jak w przypadku poprzedniego „Czarnego Protestu” w odpowiedzi na wcześniejsze próby całkowitego zakazu aborcji w tym kraju – posunięcie to spotkało się z powszechną dezaprobatą, tysiące kobiet i innych osób sprzeciwiających się temu prawu zgromadziły się w proteście na ulicach już wieczorem tego samego dnia po wydaniu wyroku przez TK. Demonstracje te, choć są wynikiem spontanicznej złości, są w większości prowadzone przez liberalną i feministyczną grupę Strajk Kobiet i wspierane przez anarchistów, antyfaszystów oraz ugrupowania socjaldemokratów. Jednak w tym miejscu warto również wspomnieć, że większość kluczowych graczy w parlamentarnej opozycji wobec PiS, czy to ludzie bezpośrednio należący do liberalnej Platformy Obywatelskiej (PO), czy tylko światopoglądowo z nią związani, również nigdy nie dokonali żadnego postępu, ani nawet nie wyrazili szczególnego zainteresowania, jeśli chodzi o zapewnienie kobietom łatwiejszego i bezpieczniejszego dostępu do aborcji za rządów PO.

W latach 60. i 70., mimo że nadal stanowiło one tabu w społeczeństwie w większości katolickim, prawa reprodukcyjne w Polsce należały do najbardziej liberalnych na świecie, ale zostały znacznie ograniczone od czasu „przemian demokratycznych” w 1989 r. – począwszy od zmian prawnych w 1990 r., które jeszcze bardziej utrudniły dostęp do bezpiecznej aborcji. Od tamtej pory nie doszło do żadnych udanych zmian w prawie, które uczyniłyby aborcję bardziej dostępną – jedynie dalsze jej ograniczenia i modyfikacje zgodne z agendą katolicką z 1993 i 1997 r., a także (na szczęście) nieudane próby całkowitego zakazu aborcji. Bloki liberalne i socjaldemokratyczne, które miały szansę zaproponować bardziej humanitarne zmiany, okazały brak zainteresowania, albo wręcz odmówiły reform w obawie przed zerwaniem tak zwanego „kompromisu aborcyjnego” z Kościołem katolickim, podczas gdy kilka mniejszych partii lewicowych, dla których legalna i swobodnie dostępna aborcja jest kluczową częścią programu, pozostaje na marginesie.

Wszystko to udowadnia, iż oczywiste jest, że przynajmniej w najbliższej przyszłości nie będzie żadnych pozytywnych zmian w polskim prawie aborcyjnym bez masowej presji na rząd. Co więcej, niestety dostęp do aborcji pozostaje w Polsce kwestią kontrowersyjną i choć zdecydowana większość osób, które przeforsowały orzeczenie TK to mężczyźni, to poza parlamentem jest wielu (w tym wiele konserwatywnych kobiet), którzy opowiadaliby się za jeszcze ściślejszą kontrolą procesu lub za całkowitym zakazem aborcji. W rzeczywistości 50% kobiet, które oddały głos w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020 r., głosowało świadomie na kandydata PiS Andrzeja Dudę. A w przejawie hipokryzji typowej dla burżuazji, prezes TK to właściwie pani prezes (Julia Przyłębska).

W kapitalizmie nie ma prawdziwego rozwiązania tych problemów, ponieważ już dobrze wiemy, że przyznane prawa można równie łatwo odebrać. Nie żeby prawa do aborcji w Polsce były od początku szczególnie rozległe. Nie można jednak zaprzeczyć, że PiS – sprawujący władzę od 2015 roku(2) – wyjątkowo słabo radzi sobie z tymi sprawami.(3) Jak już pisaliśmy w relacji z wyborów prezydenckich w 2020 r.,(4) które utrzymały prezydenta Andrzeja Dudę u władzy, podczas urzędowania ten prawicowy rząd zintensyfikował kampanię przeciwko mniejszościom LGBT+: dehumanizujące wypowiedzi polskich polityków na temat każdego, kto nie jest heteroseksualny, są teraz powszechne, przypominając homofobię w stylu połowy XX wieku, podczas gdy aktywiści LGBT+ poddawani są policyjnej przemocy i aresztowaniom (ten sam rodzaj represji jest teraz stosowany wobec demonstrantów rozwścieczonych wyrokiem TK). I tak jak poprzednio, gdy UE i w dużej mierze Zachód w ogóle machały palcem Polsce na PiSowskie odmowy przyjęcia niechrześcijańskich uchodźców, a także na wspomniane wcześniej ataki na społeczność LGBT+, to zacieśnienie ograniczeń aborcyjnych wraz z falą protestów które uderzyły w ten kraj natychmiast nim już wywołały falę w zachodnich mediach. Ale nie tylko te części społeczeństwa, które Kościół katolicki uważa za niesmaczne, odczuwają presję.

Biedniejsi lokatorzy różnych miast Polski, zwłaszcza stolicy, są poddawani dzikim eksmisjom. Właściciele mieszkań, a także właściciele starszych nieruchomości, którzy pojawiają się ponownie po latach zaniedbań, często zatrudniają zbirów, aby terroryzować i wypychać zubożałych najemców z ich własnych domów. Metody wykorzystywane do tych dzikich eksmisji (przemoc fizyczna, poniżanie i nękanie, nagłe remonty, oddawanie moczu na podłogę itp.) Są często nielegalne w świetle polskiego prawa, ale polski rząd – zarówno w przeszłości prowadzony przez PO jak i teraz z PiS na czele – nie chce nic z tym zrobić, mimo istnienia ruchu lokatorskiego domagającego się zmian. Policja, wezwana przez mieszkańców do rozprawienia się z bandytami, stoi obok i nic nie robi albo nawet pomaga w eksmisji. To pokazuje, że mimo społecznej farsy odgrywanej przez PiS, który prezentuje siebie jako rząd zwykłych ludzi, zubożali nigdy nie byli dla konserwatystów czymś więcej niż potencjalnym głosem w wyborach. A te absurdalne twierdzenia polskich entuzjastów wolnego rynku, że PiS jest partią lewicową (a nawet socjalistyczną!) nie mają żadnej podstawy w rzeczywistości, bo PiS to przede wszystkim, jak każda partia parlamentarna w rządzie z jakiegokolwiek obozu politycznego, menedżer kapitalizmu. Nawet populistyczna ustawa reprywatyzacyjna, której PiS ogłosił wprowadzenie na początku tego miesiąca, nie zmieni tego faktu, bo służy tylko i wyłącznie do tego aby dać wyborcom wrażenie, że rząd dba o dobrobyt elektoratu.

Niektóre z tych absurdalnych teorii wynika z tego, że jak już pisaliśmy, PiS udaje partię prostego człowieka. Ogromną część kampanii wyborczej PiSu w 2015 r. stanowił program socjalny „Rodzina 500 plus”, który faktycznie istnieje od kwietnia 2016 r. Ten populistyczny manewr, który jest jak najbardziej zgodny z kapitalistyczno-katolickim fetyszem rodziny nuklearnej i próbą podniesienia liczby ludności, miał na celu zapewnienie miesięcznego wsparcia finansowego w wysokości 500 zł (w przybliżeniu równowartość 100 GBP lub 130 USD) na każde dziecko w rodzinie. Oczywiście, tak jak w przypadku wszelkiej pomocy państwa dla obywateli, wiązało się to z wieloma zastrzeżeniami i spotkało się z taką samą (jeśli nie większą) krytyką, co pochwałami. Nic dziwnego, że wiele osób z niepełnosprawnościami słusznie czuło się wykluczone i w ramach możliwości – wraz ze swoimi opiekunami – wyszło na ulice, aby zaprotestować przeciwko brakowi wsparcia ze strony rządu. Ostatecznie w odpowiedzi na te protesty, w październiku 2019 r., uruchomiono podobny program socjalny dla osób z niepełnosprawnościami, które nie mogą samodzielnie funkcjonować, ale wiele osób szybko się rozczarowało, gdy okazało się, że najwyraźniej nie kwalifikują się do tej kategorii także.

Lokatorzy, pracownicy poczty, młodsi lekarze, osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie, nauczyciele, górnicy…(5) kto jeszcze znajdzie się wyalienowany w celowniku PiS? Lista staje się coraz dłuższa. A ostatnie i kontynuujące się schrzanienie przez polski rząd tylko pogorszy sytuację – czyli brak odpowiedniego przygotowania i radzenia sobie z pandemią COVID-19, która zapukała do drzwi Polski. O ile początkowe blokady wprowadzono znacznie wcześniej i znacznie bardziej odpowiedzialnie niż np. w Anglii, już w dniu 2 lipca 2020 r., premier Mateusz Morawiecki jeździł po Polsce, mówiąc starszej ludności, że „epidemia jest w odwrocie”, że nie mają się czego bać, po prostu trzeba iść naprzód i głosować na swoją partię! Liczba przypadków w kraju przekroczyła tego dnia ponad 35.000. Przewińmy czas do przodu do października, kiedy ogólna liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa wyniosła 93.481 na początku miesiąca, a w ciągu zaledwie czterech tygodni wzrosła ponad dwukrotnie i skoczyła do prawie 230.000 przypadków – każdy nowy dzień przynosi kolejny rekord codziennych infekcji i więcej zgonów.(6)

Teraz, gdy w całej Polsce otwierane są szpitale polowe (nawet Stadion Narodowy w Warszawie został przekształcony w jeden!) lekarze i pracownicy medyczni borykają się z niedoborami personelu, sprzętu i obiektów, podczas gdy rząd nieumiejętnie próbuje stawić czoła gwałtownemu wzrostowi liczby przypadków COVID-19 w statystykach tegorocznego sezonu jesiennego. Pracownice i pracownicy szpitali od kilku lat stoją na czele walk klas robotniczych w Polsce. Mieliśmy też strajki i protesty górników oraz pracowników poczty. Niestety, choć są one imponujące w hiperindywidualistycznych realiach Polski po 1989 r., zdecydowana większość tych walk pozostała sekcyjna i reaktywna. Jeśli ma nastąpić jakakolwiek znacząca zmiana w polskim społeczeństwie, a nawet we wszystkich społeczeństwach na świecie, walki robotników muszą łączyć się ze sobą i z walką ludzi z klasy robotniczej uciskanych podwójnie ze względu na płeć lub seksualność – łącząc się poprzez wyraźną świadomość klasową z rewolucyjnym charakterem, nie według narodowości czy wyznania. I muszą być proaktywni, a ich ostatecznym celem powinno być wyrzucenie kapitalizmu do śmietnika historii, zamiast ograniczania się do reaktywnych protestów lub walk o fragmentaryczne reformy.

Lecz nawet najbardziej radykalny ruch robotniczy jest skazany na powtarzanie błędów przeszłości bez jasnego programu. Potrzebna jest też – z braku lepszego słowa – partia. Nie parlamentarna, ale rewolucyjna, komunistyczna. Taka, która mogłaby interweniować w takich wydarzeniach i stanowić alternatywę dla klasy robotniczej. W końcu duża organizacja najbardziej zaawansowanych politycznie robotników, która będzie doradzać i prowadzić proletariat do zwycięstwa, ale nigdy go nie zastąpi ani sobie podporządkuje, ponieważ rewolucja, która usuwa nędzę kapitalizmu, musi być przeprowadzona przez samą klasę robotniczą – nikt nie może tego zrobić za nas! Kryzysu aborcyjnego w Polsce, światowej pandemii, nędzy i biedy, ucisku marginalizowanych i oczywiście wyzysku klasy robotniczej nie da się zlikwidować zwykłym głosowaniem. Żadna ilość pozornej dobrej woli i lewicowych haseł nie rozwiąże tych palących problemów. Rozwiązanie jest tuż przed nami, ale wielu z nas nadal jest zbyt nieświadomych lub zbyt boi się je zaakceptować. Kapitalizm musi odejść.

Nikt nie mówi, że to będzie łatwe. Czasy, gdy internacjonaliści jak Partia Proletariatu Ludwika Waryńskiego, SDKPiL Róży Luksemburg czy wczesny KPRP(7) gromadziły masy za czerwonym sztandarem, dawno minęły. Dziś nawet nazywanie się komunistą w Polsce wzbudza wrogość lub podejrzliwość wielu elementów w społeczeństwie – prowokując odruchowe reakcje, porównania z morderczym reżimem Stalina, a potencjalnie nawet wpadnięcie w problemy z polskimi organami ścigania po prostu za używanie tej etykiety. Rząd PiS, choć stopniowo coraz bardziej autorytarny, nie jest faszystowski (może jednak liczyć na wsparcie niektórych zorganizowanych skrajnie prawicowych ugrupowań, np. tych obecnie atakujących protestujące kobiety). Nacjonalizm pozostaje silnym narkotykiem w Polsce, a uliczna obecność nienawistnych prawicowców jest co najmniej znacząca, ale niektóre dyskursy wydają się zmieniać. Coraz więcej osób, zwłaszcza młodych, jest wkurzona na kapitalizm i zdaje sobie z tego sprawę. A im szybciej zdadzą sobie sprawę z tego, że socjaldemokracja i parlamentaryzm są ślepymi uliczkami, które nie mają nic wspólnego z socjalizmem, i im szybciej zrozumieją, że tylko niezależna antykapitalistyczna akcja klasy robotniczej w jej własnych organizacjach międzynarodowych może rozwiązać te kwestie, tym bardziej prawdopodobne, że pojawią się nowe formacje polityczne.

Na razie wygląda na to, że dalsze ograniczenia praw reprodukcyjnych kobiet – a także wynikające z nich protesty – mogą być kolejnym gwoździem do trumny PiSu. To znaczy, zakładając, że powszechne poparcie dla tego katolickiego programu reakcyjnego będzie się wahać po tym wyroku TK. Co się dopiero okaże, gdyż do tej pory ten PiSowski paternalistyczno-populistyczny nacjonalizm – w połączeniu z namacalnym poparciem polskiego Kościoła katolickiego i całkowitą kontrolą nad państwowymi mediami do prania mózgu ludności – niestety okazuję udaną mieszanką, która zapewniła tej ksenofobicznej partii dwa następujące po sobie zwycięstwa wyborcze. Kobiety stoją teraz na czele obecnego oporu przeciwko brutalnemu rządzeniu partii Jarosława Kaczyńskiego. Mimo, że niedawno wprowadzone obostrzenia środków walki z koronawirusem (które doprowadziły do częściowego zablokowania całego kraju) już są stosowane wobec protestujących, nie powstrzymało to ludzi przed gromadzeniem się w ponad 50 różnych miastach w całej Polsce pod hasłami typu „to jest wojna” i „wypierdalać”.(8) Nawet kościoły i posągi zostają pokryte anty-konserwatywnym graffiti. Wcześniej czy później to patriarchalne fiasko upadnie. Od poniedziałku 26 października planowane są blokady drogowe w całej Polsce, a w środę 28 października ma nastąpić kolejny „strajk kobiet”. W akcjach tych weźmie udział wielu pracowników (niezależnie od ich płci i tożsamości płciowej). Ale podobnie jak na Białorusi tuż za granicą,(9) na klasie robotniczej nadal ciąży ciężar wyłonienia się jako siła społeczna niezależna od liberalnego programu opozycji.

Nikopetr

Październik 2020

(1) Jak donosi Monika Pronczuk z The New York Times: nytimes.com

(2) Zobacz: Elections in Poland: Don't Mourn, Organise!

(3) Zobacz: 18 brumaire'a Jarosława Kaczyńskiego

(4) Zobacz: Polska: Populizm kontratakuje

(5) W 2017 r. pocztowcy w całej Polsce protestowali przeciwko warunkom pracy a młodsi lekarze rozpoczęli strajk głodowy żądając od rządu zwiększenia wydatków na służbę zdrowia; w 2018 r. osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunowie protestowali w Warszawie z powodu braku wsparcia ze strony rządu; w 2019 r. nauczyciele strajkowali z względu na niskie wynagrodzenia; a w 2020 r. górnicy na stanowiskach pracy zagrożonych zamknięciem podjęli strajk, gdy premier odmówił spotkania się z nimi.

(6) Statystyki zaczerpnięte z ciągłego relacjonowania przez Medonet odnośnie epidemii COVID-19 w Polsce.

(7) Informacje na temat polskiego ruchu robotniczego: Kim byli grzechiści?, Krótka historia Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, oraz inne artykuły na naszej stronie.

(8) Liczby pozyskane ze strony OKO.press na Facebooku.

(9) Zobacz: Wichry zmian na Białorusi: Ani dyktatura, ani demokracja nie oferują nic klasie robotniczej, Strajki na Białorusi nasilają się a władza Łukaszenki słabnie, and Białoruś między imperialistycznymi waśniami a ruchem klasowym.

Monday, October 26, 2020