Antyfaszyzm: przepis na zamieszanie

Z „Bilan”, miesięcznego biuletynu teoretycznego Włoskiej Frakcji Lewicy Komunistycznej, maj 1934)

W odwrocie rewolucji, bardzo prawdopodobne że obecna sytuacja będzie jeszcze bardziej pogmatwana niż jakakolwiek przedtem. Jest to skutek, z jednej strony, kontrrewolucyjnego rozwoju wszystkich baz jakie proletariat zdobył w gorzkiej walce po wojnie (państwo rosyjskie, III Międzynarodówka), a z drugiej niezdolności robotników do przeciwstawienia się temu rozwojowi ideologicznym i rewolucyjnym frontem oporu. Robotnicy zareagowali poprzez walkę, a czasem wspaniałymi bitwami (Austria) na kombinację tego zjawiska i brutalnej ofensywy kapitalizmu, zorientowanej na sformowanie sojuszy na wojnę. Lecz tym bitwom nie udało się zatrząść władzą centryzmu, jedynej masowej organizacji politycznej, która odtąd przeszła na stronę światowej kontrrewolucji.

W takim momencie porażki, niejasność jest jedynie skutkiem osiągniętym przez kapitalizm, inkorporującym państwo robotnicze i centryzm dla potrzeb swojego własnego przetrwania, orientując je na tym samym terenie zajmowanym od 1914 roku przez zdradzieckie siły socjaldemokracji, głównego podmiotu dezintegracji świadomości mas i głosiciela haseł proletariackiej porażki i kapitalistycznego zwycięstwa.

W tym artykule zbadamy typową dezorientującą formułę: coś, co zwie się – nawet między robotnikami, którzy uważają, że są na lewicy – „antyfaszyzmem”.

Naszym celem tutaj nie jest analiza sytuacja w krajach takich jak Francja czy Belgia (gdzie problem stawiany jest szczególnie wyraźnie), określić czy atak faszystowski nadchodzi czy nie; nie będziemy też rozpatrywać myśli, że otwiera się perspektywa rozszerzania się faszyzmu na wszystkie kraje. Co więcej, nie będziemy tutaj rozważać teoretycznych problemów powiązanych ze znaczeniem faszyzmu, czy z postawą jaką proletariat powinien przyjąć wobec instytucji demokratycznych w obliczu faszystowskiego ataku. Przestudiujemy wszystkie te kwestie w dalszych artykułach. Ze względu na klarowność, ograniczymy się tutaj do jednego problemu: antyfaszyzmu i frontu walki, jaki rzekomo można stworzyć wokół tego sloganu.

Jest rzeczą elementarną – czy raczej było – powiedzieć, że przed zaangażowaniem się w bitwie klasowej, konieczne jest ustalić jakie cele chcemy osiągnąć, jakie użyjemy metody i siły klasowe które mogą interweniować na naszą korzyść. Nie ma nic „teoretycznego” w tych rozważaniach, a przez to rozumiemy, że nie są one otwarte na powierzchowną krytykę wszystkich tych elementów, obojętnych na „teorię”, których zasadą jest ignorować wszelką teoretyczną klarowność i wejść do łóżka z każdym, w każdym ruchu, na podstawie każdego programu, tak długo jak jest „akcja”. Oczywiście, jesteśmy z tych, którzy myślą, że czyn wyrasta nie z wybuchów gniewu, czy dobrej woli jednostek, lecz z samej sytuacji. Co więcej, dla działania praca teoretyczna jest istotna w celu ochrony klasy robotniczej przed nowymi porażkami. I musimy zrozumieć znaczenie pogardy, jaką tak wielu bojowników okazuje wobec dzieła teoretycznego, ponieważ w rzeczywistości zawsze sprowadza się to do zastąpienia pozycji proletariackich – bez mówienia tego – zasadami wrogiej socjaldemokracji między tymi rewolucyjnymi nurtami, jednocześnie wzywając do działania za wszelką cenę w „wyścigu” z faszyzmem.

Jeśli chodzi o problem antyfaszyzmu, jego liczni zwolennicy kierują się nie tylko pogardą dla pracy teoretycznej, lecz głupią manią tworzenia i szerzenia zamieszania niezbędnego do budowy szerokiego frontu oporu. Nie może być żadnego rozgraniczenia które by odrzuciło choćby jednego sojusznika, czy utraciło wszelką okazję do walki: oto slogan antyfaszyzmu. Możemy tutaj zobaczyć, że idealizuje on dezorientację i uważa za element zwycięstwa. Powinniśmy tutaj pamiętać, że ponad pół wieku temu Marks powiedział Weitlingowi, że ignorancja nigdy nie przysłużyła się ruchowi robotniczemu.

Dzisiaj, zamiast ustalenia celu walki, metod działania i koniecznego programu, kwintesencja strategii marksistowskiej (którą Marks opisałby jako ignorancję) prezentowana jest więc tak: przyjmij etykietkę – najpowszechniejsza z nich dzisiaj to „leninista”, oczywiście - i gadaj bez końca, i zupełnie bez kontekstu o sytuacji w Rosji w 1917 i wrześniowej ofensywie Korniłowa. Niestety! Był kiedyś czas, że rewolucjoniści mieli głowy na karkach i analizowali doświadczenia historyczne. Potem, zanim próbowali poczynić analogię między sytuacjami swojej epoki a tymi doświadczeniami, próbowali najpierw określić czy było możliwym narysowanie paralel między przeszłością a teraźniejszością; lecz te czasy minęły, zwłaszcza jeśli patrzymy po prostu na typową frazeologię grup proletariackich.

Mówi się nam, że nie ma sensu ustalania porównania między sytuacją walki klas w Rosji w 1917, a tej dzisiaj w innych krajach; podobnież, nie ma sensu próbować określić czy równowaga sił klasowych była w jakiś sposób podobna do tej dzisiaj. Zwycięstwo października 1917 jest faktem historycznym, więc wszystko co potrzebujemy jest skopiować taktykę rosyjskich bolszewików, i przede wszystkim zrobić bardzo kiepską kopię, która różni się zależnie od różnych nurtów, które interpretują wydarzenia na podstawie radykalnie przeciwnych koncepcji.

Ci, którzy zwą się „leninistami” nie są dziś w najmniejszym stopniu przejęci faktem, że w Rosji w 1917 kapitalizm przechodził pierwsze swoje doświadczenie władzy państwowej, podczas gdy faszyzm przeciwnie wyłonił się z kapitalizmu, który był u władzy od dziesięcioleci i że wulkaniczna sytuacja rewolucyjna w Rosji w 1917 była przeciwieństwem dzisiejszej reakcyjnej. Przeciwnie, ich cudowny spokój ducha nie może zostać wzburzony przez porównanie wydarzeń z 1917 z tymi dzisiejszymi, opartym na poważnym rozpatrzeniu doświadczenia włoskiego i niemieckiego. Korniłow jest odpowiedzią na wszystko. Zwycięstwa Mussoliniego i Hitlera są rzekomo spowodowane jedynie odstępstwem partii komunistycznych od klasycznych taktyk bolszewików z 1917, dzięki politycznym akrobacjom które porównują dwie przeciwne sytuacje: rewolucyjną i reakcyjną.

Co się tyczy antyfaszyzmu, nie interesują go względy polityczne. Jego celem jest przegrupowanie wszystkich zagrożonych faszystowskim atakiem w rodzaj „związku zawodowego zagrożonych”.

Socjaldemokraci mówią radykalnym socjalistom by zwrócili uwagę na swoje własne bezpieczeństwo, i natychmiast podjęli kroki obronne przeciwko faszystowskiemu zagrożeniu, ponieważ Herriot i Daladier także mogliby paść ofiarą faszystowskiego zwycięstwa. Léon Blum idzie nawet dalej, uroczyście ostrzegając Doumergue, że jeśli nie będzie uważał na faszyzm, może spodziewać się tego samego losu co Brüning. Centryzm zwraca się do „szeregowych socjalistów”, albo oni zwracają się do centryzmu, celem stworzenia zjednoczonego frontu, ponieważ zarówno socjaliści jak i komuniści są zagrożeni faszyzmem. W końcu są bolszewicy-leniniści, którzy najeżają się by ogłosić szumnie wszem i wobec, że są gotowi stworzyć front walki wyzbyty wszelkich względów politycznych, na bazie permanentnej solidarności wśród wszystkich „robotniczych” (?) formacji przeciwko działalności faszystów.

Myśl kryjąca się za wszystkimi tymi spekulacjami jest z pewnością bardzo prosta- zbyt prosta aby była prawdziwa: zbierzmy wszystkich zagrożonych, napędzanych tym samym pragnieniem uniknięcia śmierci, we wspólny antyfaszystowski front. Lecz nawet najbardziej powierzchowna analiza pokaże, że idylliczna prostota tej propozycji w rzeczywistości skrywa kompletne porzucenie fundamentalnych pozycji marksizmu, negacji dawnych doświadczeń i wagi dzisiejszych wydarzeń. Oczywiście, jest wystarczająco łatwo ogłosić, że Herriot był w błędzie dołączając do rządu, który wyszedł z „zamieszek” 6 lutego, i powinien pamiętać że Amendola, członek rządu który przekazał władzę faszystom, został przez nich zamordowany. Równie łatwo jest stwierdzić, że radykalna partia socjalistyczna Clermont-Ferrand postąpiła samobójczo zgadzając się na „rozejm partii”, ponieważ doświadczenie niemieckie pokazuje, że „rozejm” Brüninga koncertowo przysłużył się celom faszyzmu, i że faszyzm z kolei nie oszczędził partii demokratycznych. I w końcu, z tą samą nonszalancją, zakończyć ogłaszając, że socjaliści francuscy i belgijscy powinni nauczyć się na wydarzeniach Niemiec i Austrii i przyjąć politykę rewolucyjną by ocalić siebie od śmierci. Centryści z kolei – wciąż według tej samej biblii – powinni się uczyć z losu Thälmanna i z obozów koncentracyjnych, potrzeby „uczciwej” taktyki Zjednoczonego Frontu zamiast tej mającej na celu nie pomoc klasie robotniczej w walce, lecz „zniszczenie partii socjalistycznej”: to żądania prawicowego socjaldemokratofila Doriota, który używa poparcia robotników z Saint-Denis do skanalizowania ich pragnienia walki i reakcji na centryzm w ślepy zaułek dezorientacji.

Lecz wszystkie te kazania o tym, co radykałowie, socjaliści i centryści powinni zrobić by ocalić własną skórę i instytucje nie zmienią nic w toku wydarzeń, ponieważ prawdziwy problem sprowadza się do tego: jak można zmienić radykałów, socjalistów i centrystów w komunistów, ponieważ walka z faszyzmem może opierać się tylko na froncie walki o rewolucję proletariacką. I nieważne jak wiele kazań zostanie wygłoszonych, belgijska socjaldemokracja wciąż uruchomi swoje plany zachowania kapitalizmu, nie zawaha się przed storpedowaniem każdego konfliktu klasowego, słowem nie zawaha się przekazać związków w ręce kapitalizmu. Doumergue skopiuje Bruninga, Blum pójdzie w ślady Bauera, a Cachin Thälmanna.

Powtarzamy, celem naszym w tym artykule nie jest określenie, czy sytuacja we Francji lub Belgii może zostać porównania do okoliczności, które pozwoliły faszyzmowi dojść do władzy we Włoszech i Niemczech. Nasza analogia powyżej dotyczy przede wszystkim faktu, że Doumergue jest kopią Brüninga, z punktu widzenia ich funkcji w dwóch różnych krajach kapitalistycznych, a tą funkcją jest – tak jak dla Bluma i Cachina – unieruchomienie proletariatu, dezintegracja jego świadomości klasowej, i uczynienie możliwym dostosowanie aparatu państwowego do nowych okoliczności międzyimperialistycznej walki. Jest dobry powód myśleć że w szczególności we Francji, doświadczenie Thiersa, Clémenceau i Poincaré powtórzy się za Doumergue, i że będziemy świadkami koncentracji kapitalizmu wokół jego sił prawicowych, co oznacza uduszenie socjalistycznych i radykalnie socjalistycznych sił burżuazji. Co więcej, jest dogłębnie błędnym opierać proletariacką taktykę na stanowiskach politycznych opartych na zaledwie perspektywie.

Problemem nie jest więc to, że grozi nam faszyzm, więc powinniśmy stworzyć zjednoczony front antyfaszystowski. Przeciwnie, konieczne jest określenie pozycji, wokół których proletariat zbierze się w swojej walce z kapitalizmem. Stawianie problemu w ten sposób oznacza wykluczenia sił antyfaszystowskich z frontu walki przeciwko kapitalizmowi. Oznacza to – jakkolwiek paradoksalne by to się nie wydawało – że jeśli kapitalizm definitywnie zwróci się ku faszyzmowi, wtedy warunkiem zwycięstwa jest niezmienność programu i żądań klasowych robotników, podczas gdy warunkiem pewnej porażki jest rozpuszczenie się proletariatu w antyfaszystowskim bagnie.

Działanie jednostek i sił społecznych nie jest determinowane prawem zachowania jednostek czy sił poza wszelkimi względami klasowymi: Brüning i Matteotti nie mogli działać ze względu na swoje własne osobiste interesy, czy idee których bronili, poprzez obranie drogi do rewolucji proletariackiej która jako jedyna mogła ich ocalić przed faszyzmem. Działanie jednostki czy siły jest funkcją klasy do której należy. Wyjaśnia to dlaczego obecni aktorzy francuskiej polityki zaledwie idą w ślady swoich poprzedników, i będą to dalej robili nawet jeśli francuski kapitalizm pójdzie w stronę faszyzmu.

Podstawowa formuła antyfaszyzmu („związek zagrożonych”) okazuje się więc być kompletnie niespójna. Co więcej, jeśli zbadamy idee antyfaszyzmu (przynajmniej o ile chodzi o jego program), odkryjemy że wywiedzione zostały z odłączenia faszyzmu i kapitalizmu. Co prawda, jeśli zapytamy socjalistę, centrystę czy bolszewika-leninistę, wszyscy zadeklarują że faszyzm to w istocie kapitalizm. Lecz socjalista powie: „musimy bronić Konstytucji i Republiki by przygotować się na socjalizm”; centrysta powie, że o wiele łatwiej jest zjednoczyć walkę klasy robotniczej wokół antyfaszyzmu niż wokół walki z kapitalizmem; podczas gdy według bolszewika-leninisty, nie ma lepszej podstawy dla jedności i walki niż obrona instytucji demokratycznych których kapitalizm nie może przyznać już klasie robotniczej. Okazuje się więc, że ogólne zapewnienie „faszyzm to kapitalizm” może doprowadzić do politycznych wniosków, które brać się mogą tylko z oddzielenia kapitalizmu od faszyzmu.

Doświadczenie pokazało – i to niweczy możliwość wszelkiego rozróżnienia między faszyzmem a kapitalizmem, że przejście kapitalizmu na faszyzm nie zależy od woli pewnych grup wewnątrz klasy burżuazyjnej, lecz od konieczności całego okresu historycznego, i specyfiki państw które są mniej zdolne do oparcia się kryzysowi i śmiertelnej agonii burżuazyjnego reżimu. W zakresie w jakim jest możliwe ustalenie kompletnej separacji, doświadczenie Włoch i Niemiec pokazuje nam że gdy kapitalizm zmuszony jest do ruchu w stronę faszystowskiej organizacji społeczeństwa, faszystowskie bataliony dostarczają oddziałów szturmowych skierowanych przeciwko organizacjom klasowym proletariatu. Demokratyczne formacje polityczne burżuazji deklarują wtedy swój sprzeciw wobec faszyzmu, celem przekonania proletariatu do powierzenia obrony tych instytucji demokratycznym prawom i Konstytucji. Socjaldemokracja, która działa w ten sam sposób co siły liberalne i demokratyczne, także wzywa proletariat by uczynił swoim głównym żądaniem postulat, żeby państwo zmusiło siły faszystowskie do szanowania prawa, rozbroiło je czy nawet ogłosiło nielegalnymi. Linia działania tych trzech sił politycznych jest w zupełnej solidarności: ich pochodzenie leży w konieczności kapitalizmu do osiągnięcia triumfu faszyzmu, gdziekolwiek państwo kapitalistyczne ma na celu wyniesienie faszyzmu do nowej formy społecznej organizacji kapitalizmu.

Ponieważ faszyzm odpowiada fundamentalnym potrzebom kapitalizmu, musimy znaleźć możliwość walki z nim na radykalnie odmiennym froncie. Prawdą jest że dzisiaj często nasi przeciwnicy fałszują nasze pozycje, ponieważ nie chcą z nimi politycznie walczyć. Na przykład, musimy jedynie sprzeciwiać się antyfaszystowskiemu sloganowi (który nie ma podstawy politycznej), ponieważ doświadczenie uczy, że siły antyfaszystowskie są tak samo niezbędne dla zwycięstwa faszyzmu co same siły faszystowskie, by mówiono nam: „nie obchodzi nas analizowanie politycznej i programowej istoty antyfaszyzmu, liczy się to że Daladier jest lepszy od Doumergue, a ten drugi jest lepszy od Maurrasa, i że w konsekwencji w naszym interesie jest bronić Daladiera przez Doumergue lub Doumergue przed Maurrasem.”Lub, zgodnie z okolicznościami, bronić albo Daladiera albo Doumergue ponieważ są przeszkodą na drodze do zwycięstwa Maurrasa, a naszym obowiązkiem jest „wykorzystać najmniejszą linię uskoku by wygrać silniejszą pozycję dla proletariatu”. Oczywiście, wydarzenia w Niemczech – gdzie „linie uskoku” najpierw rządu pruskiego, a potem rządu Hindenburga i von Schleichera były niczym innym jak wieloma kamieniami milowymi do nadejścia faszyzmu - są zwykłymi drobiazgami, które należy ignorować. Nasze interwencje będą oczywiście odrzucane jako antyleninowskie czy antymarksistowskie: będziemy słyszeć, że jest nam obojętne, czy rząd jest prawicowy, lewicowy czy faszystowski. Jeśli o to chodzi, chcielibyśmy raz na zawsze postawić następujący problem: biorąc pod uwagę modyfikację w sytuacji powojennej, czy stanowisko naszych przeciwników, którzy chcą by proletariat wybrał mniej złą formę organizacyjną kapitalistycznego państwa, nie jest takie samo jak Bernsteina, który wzywał proletariat do osiągnięcia najlepszej formy państwa kapitalistycznego? Powie się nam zapewne, że nie chodzi o żądanie przyjęcia przez proletariat sprawy rządu uważanego za najlepszą formę dominacji… z proletariackiego punktu widzenia, lecz że celem jest po prostu umocnienie pozycji proletariatu do punktu w którym może narzucić demokratyczną formę rządu kapitalizmowi. W tym wypadku potrzebujemy jedynie zmiany słów, sens pozostaje ten sam. W końcu, jeśli proletariat jest naprawdę wystarczająco silny do narzucenia rozwiązania rządowego burżuazji, to dlaczego miałby zatrzymać się na tym celu niż raczej postawić własne główne żądania ku zniszczeniu państwa kapitalistycznego? Z kolei, jeśli proletariat nie jest wystarczająco silny by wszcząć powstanie, to czy wepchnięcie go w objęcia demokratycznego rządu nie oznacza w efekcie go poprowadzenie ścieżką, która uczyni zwycięstwo wroga możliwym?

Problem z pewnością nie jest taki jak ten stawiany przez zwolenników „najlepszego wyboru”: proletariat ma swoje własne rozwiązanie problemu państwa, i nie ma wpływu na rozwiązania jakie kapitalizm adoptuje do problemów swojej własnej władzy. Logicznie, oczywistym jest że byłoby na jego korzyść mieć słabe burżuazyjne rządy, które umożliwiły ewolucję walki rewolucyjnej proletariatu; lecz jest równie oczywistym, że kapitalizm sformują lewicowe czy skrajnie lewicowy rządy tylko wtedy, gdy te są najlepszą linią obrony w danej sytuacji. W latach 1917-21, socjaldemokracja doszła do władzy dla obrony burżuazyjnego reżimu, i była jedyną formą rządu która umożliwiła zdławienie rewolucji proletariackiej. Biorąc pod uwagę że rząd prawicowy popchnąłby pracujące masy w stronę insurekcji, czy marksiści powinni rekomendować rząd reakcyjny? Stawiamy tę hipotezę by pokazać, że nie ma czegoś takiego jak forma rządowa która jest ogólnie lepsza czy gorsza dla proletariatu. Te pojęcia istnieją tylko dla kapitalizmu i zależą dla sytuacji. Z kolei, klasa robotnicza ma absolutny obowiązek przegrupować się wokół swoich pozycji klasowych by zwalczać kapitalizm w jakiejkolwiek konkretnej formie przezeń przybranej: faszystowskiej, demokratycznej czy socjaldemokratycznej.

Pierwszym istotnym wzglądem w dzisiejszej sytuacji jest powiedzieć otwarcie, że problem władzy nie jest natychmiastowo postawiony klasie robotniczej, i że jednym z najokrutniejszych wyrazów tej sytuacji jest spuszczenie ze smyczy faszystowskiego ataku, czy ruch demokracji w stronę nadzwyczajnych uprawnień. Stąd potrzeba określenia podstawie na jakiej klasa robotnicza mogłaby się przegrupować. I tutaj naprawdę ciekawa koncepcja oddziela marksistów od konfuzjonistów i wrogich agentów działających wśród klasy robotniczej. Dla nas przegrupowanie robotników jest problemem ilości: ponieważ nie może postawić problemu władzy, proletariat musi przegrupować się dla bardziej ograniczonych, lecz nadal klasowych celów, w częściowych walkach. Inni, których ekstremizm jest zwykłym blefem, zmieniają istotę klasową proletariatu by powiedzieć że może walczyć o władzę w każdym okresie. Niezdolni postawić problemu na klasowej – tj. proletariackiej – podstawie, zubażają go stawiając problem rządu antyfaszystowskiego. Dodalibyśmy że zwolennicy rozpuszczenia proletariatu w antyfaszystowskim bagnie są tymi samymi, którzy przeszkadzają formacji proletariackiego frontu klasowego do walki o swoje żądania klasowe.

We Francji, ostatnie kilka miesięcy przyniosło nadzwyczajny rozkwit antyfaszystowskich programów, planów i organizmów. Absolutnie nie przeszkodziło to Doumergue w przeprowadzeniu masywnej redukcji wynagrodzeń i emerytur, sygnału redukcji płac które francuski kapitalizm na absolutny zamiar zgeneralizować. Gdyby tylko jedna setna energii zużyta na antyfaszyzm została skierowana na formację solidnego frontu walki klasy robotniczej dla strajku generalnego w obronie bezpośrednich żądań ekonomicznych, jest zupełnie pewnym że z jednej strony groźba represji nie zostałaby spełniona a z drugiej strony proletariat, gdyby tylko został przegrupowany, odzyskałby swoją pewność siebie. To z kolei stworzyłoby zmienioną sytuację, w której problem władzy byłby raz jeszcze postawiony w jedynej formie jaką może przyjąć dla klasy robotniczej: dyktatury proletariatu.

Z tych wszystkich elementarnych rozważań wynika, że jedynym usprawiedliwieniem dla antyfaszyzmu byłoby istnienie klasy antyfaszystowskiej: program antyfaszystowski wynikałby z programu właściwego dla takiej klasy. Nasza niezdolność do dojścia do takiego wniosku nie jest spowodowana jedynie najprostszymi sformułowaniami marksizmu, lecz także elementami sytuacji we Francji. Bezpośrednio, stoimy przed problemem tego jak daleko na prawo zatrzymuje się antyfaszyzm: na Doumergue, który jest tu by bronić Republiki? Na Herriocie, który bierze udział w „rozejmie” by obronić Francję przed faszyzmem, czy Marquecie który twierdzi, że stanowi „oko socjalizmu” w Związku Narodowym, czy na Młodych Radykałów z Partii Radykalnej, czy tylko na socjalistach? Czy na samym diable, jedynie pod warunkiem że piekło jest wybrukowane antyfaszyzmem? Konkretne postawienie problemu dowodzi, że hasło antyfaszyzmu służy jedynie interesom dezorientacji i przygotowuje pewną klęskę klasy robotniczej.

Zamiast brania udziału w zmianach na wielką skalę żądań robotniczych, imperatywnym obowiązkiem dla komunistów jest determinacja przegrupowania klasy robotniczej wokół jej klasowych żądań i w jej organizacjach klasowych: związkach. Jeśli chodzi o CGT (CGTU zupełnie przestało być związkiem, ponieważ stało się zwykłym dodatkiem centryzmu), jest ono w trakcie – i jest to kolejny charakterystyczny wyraz dezintegracji klasy proletariackiej- fundamentalnej zmiany, by zostać po prostu kolejną partią polityczną z celem modyfikacji społeczeństwa na bazie interklasistowskiej. Możemy więc zobaczyć, że ideologia antyfaszystowska prowadzi do zniknięcia związku, tego samego organu który mógłby przegrupować proletariat w obecnej sytuacji, kiedy tylko jego bezpośrednie żądania mogłyby odbudować jedność klasy robotniczej w walce. By zakończyć, powiedzielibyśmy także że konieczność polegania na organizacjach związkowych jest skutkiem faktu historycznego, któremu nie można zaprzeczyć po prostu na podstawie słabości wpływów związków we Francji. Nie opieramy się na formalnej idei związku zawodowego, lecz na fundamentalnym względzie – jak już powiedzieliśmy – że ponieważ problem władzy nie jest dzisiaj postawiony, konieczne jest skupić się na bardziej ograniczonych celach, które są jednak nadal celami klasowymi dla walki z kapitalizmem. A antyfaszyzm stwarza warunki, w których tylko zatoną najmniejsze polityczne i ekonomiczne żądania klasy robotniczej, lecz także w których jej szanse na rewolucyjną zostaną narażone na szwank, i znajdzie się ona narażona na padnięcie łupem kapitalistycznej wojny, zanim będzie mogła odzyskać zdolność do toczenia rewolucyjnej bitwy o zbudowanie społeczeństwa jutra.

Monday, August 18, 2014

Classical texts

Tra i testi presentiamo scritti classici, tra cui alcuni di Marx, Engels, Lenin, Luxemburg; presentiamo inoltre alcuni documenti storici della sinistra comunista italiana, tutti in opposizione allo stalinismo e al trotskismo; infine presentiamo testi di autori che, pur non appartenendo alla nostra corrente e mostrando rispetto ad essa divergenze politiche anche marcate, tuttavia riteniamo abbiano dato un contributo significativo alla critica classista di questa società.