Polska: Populizm kontratakuje

Siódme od 1990 r. demokratyczne wybory prezydenckie w Polsce zakończyły się 12 lipca 2020 r. Oficjalne statystyki pokazują najwyższą w historii frekwencję, z rekordową odsetką uprawnionego elektoratu, który głosował w drugiej turze (aż 68,18%). Rezultat: zwycięstwo Andrzeja Dudy z niewielką przewagą, prezydenta rządzącego od 2015 r., z 51,03% głosów.(1) Chociaż Duda kandydował jako niezależny kandydat, jego kampania była oczywiście w pełni sfinansowana i poparta przez katolicką partię Jarosława Kaczyńskiego – Prawo i Sprawiedliwość (PiS), konserwatywna prawicowa partia już tak dobrze nam znana. Podczas gdy opozycja próbuje przedstawić swą porażkę jako jakiegoś rodzaju zwycięstwo, zauważając zaskakująco wysoką frekwencję (przynajmniej dla Polski od upadku muru berlińskiego(2)), która rzekomo pokazuje rosnącą frustrację autorytarnymi zachowaniami PiS i ciągłym uciskaniem kobiet i społeczność LGBT+ w tym kraju, następna wygrana PiS-owców to w rzeczywistości po prostu kolejna klęska opozycji. Wielu głosujących na kandydata Platformy Obywatelskiej (PO) Rafała Trzaskowskiego zrobiło to w ostateczności jako niezbędne „mniejsze zło” – wszystko po to, by zdetronizować obecnie panujących religijnych fanatyków i powstrzymać konsolidację władzy w rękach Kaczyńskiego. W rzeczywistości Platforma niczego nie wygrała, a te wybory pokazują następną z wielu porażek liberalnej opozycji i słabość anty-PiS-owskiego parlamentarnego bloku.

Aczkolwiek same wyniki, zwłaszcza biorąc pod uwagę szerszy kontekst geopolityczny, nie pokazują niczego szczególnie zaskakującego; podział na wschód i zachód jest historyczną prawdą w Polsce od dziesięcioleci. Zmiany granic, ludobójstwa i przymusowe przesiedlenia Polaków i innych narodów po II wojnie światowej przekształciły Europę Wschodnią. W nowym powojennym porządku imperialistycznym powstały jednolite etnicznie państwa, takie jak Polska Republika Ludowa. Tzw. „pozbawieni korzeni” osadnicy na zachodzie i ich „postępowe” poglądy, w przeciwieństwie do bardziej konserwatywnej populacji na wschodzie, która nadal ma więcej historycznych i kulturowych powiązań z ziemiami, na których żyją i nie została tak mocno wygnana na zachód po wojnie. Więc nie dziwi to, że zachodnie części kraju wciąż głosują na bardziej prounijną, nieco bardziej postępową społecznie i bardziej liberalną gospodarczo, centroprawicową partię PO; podczas gdy wschód głosuje na PiS, bardziej konserwatywną i jeszcze bardziej prawicową, a także bardziej eurosceptyczną partię. PiS spotkał się ostatnio z krytyką mediów zachodnich za ich traktowanie i planowaną dalszą dyskryminację polskiej społeczności LGBT+ (wcześniejsza deklaracja „stref wolnych od LGBT” spotkała się z dużym sprzeciwem w niektórych kręgach zarówno poza krajem, jak i wewnątrz kraju, ale ostatnio w czerwcu komentarze Dudy nazywające ludzi LGBT+ „obcą ideologią” i deklaracje, że nie pozwoli małżeństwom homoseksualnym na małżeństwo lub adopcję dzieci, spotkały się z jeszcze większym oburzeniem).

Ale podział Polski na wschód kontra zachód sięga głębiej niż tylko preferencje polityczne danego regionu, a różnice gospodarcze i infrastrukturalne sięgają jeszcze dalej niż II wojna światowa. Podczas gdy ziemie dzisiejszej północnej i zachodniej Polski zostały zagospodarowane jako osady słowiańskie ponad tysiąc lat temu, z powodu wojen i konkurujących wysiłków na rzecz budowania narodów, ziemie te znajdowały się pod kontrolą Niemiec przez wieki – wiele z tych obszarów ostatecznie zostały osadzone w większości przez ludność niemieckojęzyczną. Kiedy I Rzeczpospolita została podzielona przez trzy sąsiednie imperia pod koniec XVIII wieku, to właśnie północ i zachód zostały przydzielone Prusom przez większość następnych 123 lat(3), podczas gdy południe i południowy wschód zostały włączone do Cesarstwa Austrii. Terytoria te, pozostawione pod jurysdykcją bardziej zaawansowanych ekonomicznie supermocarstw, odnotowały pewien rozwój przemysłu i kolei. Bardziej wiejskie i biedniejsze ziemie na wschodzie zostały przejęte przez nadal głównie rolnicze i feudalne Imperium Rosyjskie. Podczas gdy Prusy, a następnie Niemcy, również nie były zbyt życzliwe dla swoich polskich poddanych, ludność polska żyjąca na kontrolowanych przez Austrię terytoriach dzisiejszej Polski została znacznie bardziej postępowo i życzliwie potraktowana niż te ziemie, które były pod panowaniem rosyjskich carów, które poddano surowej rusyfikacji.

Do dziś państwo polskie ma problem z wyrównaniem rozwoju gospodarczego ziem południowo-wschodnich i wschodnich tym, które osiągnęły zachód i północny zachód. Tak więc wschód jest postrzegany przez ludność polską jako region bardziej religijny, tradycyjny, etnicznie słowiański, reakcyjny i biedniejszy, ale różnice w bogactwie nadal istnieją w rzeczywistości, a nie tylko w opinii publicznej. Wyjątkiem od tej reguły jest oczywiście Mazowsze, które znacznie podnosi statystyki ze względu na położenie stolicy – jednak bardziej wiejskie i mniej uprzemysłowione obszary poza Warszawą nadal pozostają w tyle za swoimi odpowiednikami w województwie pomorskim na północy lub województwie dolnośląskim na południowym zachodzie. Nie powinno więc dziwić, że te regiony kraju, w których nacjonalistyczny populizm Dudy i PiS znajduje największe poparcie znajdują się właśnie na wschodzie. W poprzednich wyborach wiele z tych stref było bastionami elektoratu PiS i – co nie dziwi – wiele z nich pokrywa się z mapą Polski, która pokazuje, które obszary legalnie ogłosiły się strefami „wolnymi od ideologii LGBT”.

Tak więc polskie centra miejskie i zachodnie krańce nadal głosują na bardziej proeuropejskie i neoliberalne opcje, takie jak PO, czasem z zasady „mniejszego zła”, a im bardziej są zdesperowani, tym bardziej są w stanie zadowolić się kandydatami, na których normalnie by nie zagłosowali, gdyby nie na postrzegane zagrożenie ze strony kolejnych lat coraz bardziej autorytarnych rządów PiS. W ten sam sposób wiejskie miejscowości i wschodnie odcinki kraju będą nadal głosować na PiS, które uważają za opcję najbliższą do państwa opiekuńczego, które mogłoby zaspokoić ich potrzeby w obecnej nadmiernie sprywatyzowanej sytuacji gospodarczo-politycznej. Nawet wielu z bardziej „umiarkowanych” wyborców będzie nadal wybierać konserwatystów, jeśli to oznacza, że mogą powstrzymać powrót do „elitarnych” i pozornie „antypolskich” dni rządów, gdy PO miała większość, którą uważają za bardziej zainteresowaną zabezpieczeniem stanowiska Polski jako wpływowego członka Unii Europejskiej niż zajmowaniem się sprawami wewnętrznymi, takimi jak bezrobocia i ubóstwa w rodzimych stronach. Tym bardziej niepokoi „umiarkowane” elementy obu stron, że ich kandydaci nie zawahają się sprzymierzyć z jeszcze bardziej ekstremalnymi elementami nacjonalistycznymi w celu zdobycia większej liczby głosów; nawet pozornie bardziej postępowy Trzaskowski był gotowy oświadczyć, że jego poglądy nie różnią się tak bardzo od poglądów nacjonalistów, jeśli chodzi o ekonomię.(4)

Mimo że frustracje związane z rządami PiS nadal rosną w Polsce, niektóre z największych demonstracji, jakie kraj widział w ostatnich latach, wynikają z ruchów pro-aborcyjnych i dążących do równouprawnienia społeczności LGBT+ (choć niestety te protesty mają głównie charakter klasowo-kolaboracyjny), w parlamencie formuła nacjonalistycznego populizmu Dudy nadal przynosi sukcesy jemu i jego partii.(5) Tak długo, jak polski podział na wschód i zachód i wynikające z tego dysproporcje materialne będą istnieć, tak długo istnieć będzie podział wyborców na te dwa przeciwne obozy. W rzeczywistości, porównując tegoroczne wyniki z poprzednimi, możemy zauważyć, że PiS rzeczywiście osiągnął pewne zyski na południu i północy. Wraz z upływem lat Dudy jako prezydenta i rządów większości PiS, konsolidacja władzy partii Kaczyńskiego będzie kontynuowana. Nie powinno być to zaskoczeniem, jeśli zobaczymy więcej zmian prawnych, które poprowadzą kraj w jeszcze bardziej autorytarnym kierunku zbliżonym do Białorusi, takich jak przejęcie telewizji państwowej i zmian w systemie sądownictwa, które widzieliśmy w ostatnich latach, jak i rosnąca siła skrajnej prawicy, jak na Węgrzech.

Było kilka innych czynników, które bez wątpienia przyczyniły się do zapewnienia zwycięstwa Dudy w tych wyborach. Jednym z nich jest z pewnością wspomniana wcześniej pełna kontrola mediów państwowych, którą PiS ustanowił kilka lat temu, co doprowadziło do całkowitej transformacji TVP (głównego polskiego kanału telewizyjnego będącego własnością rządu) w narzędzie propagandowe przypominające stronniczość z epoki PRL, choć oczywiście całkowicie różniąca się treścią, poza oczywistym nacjonalizmem w treściach PiS-owskich jak i PRL-owskich. Fanatyczny zapał religijny i homofobia nie są już zarezerwowane dla takich stacji radiowych i kanałów, jak kultowe Radio Maryja i TV Trwam, lecz od lat emitowane są w głównych programach polskiej telewizji. I oczywiście wszelkie wzmianki o polityce w TVP są zdecydowanie na korzyść PiS i zdecydowanie przeciwko całej jego opozycji. Kolejnym czynnikiem, który pomógł zmienić sytuację na korzyść Dudy, była kampania premiera Mateusza Morawieckiego wokół Polski między dwiema rundami głosowania; Morawiecki, oczywiście członek PiS, intensywnie zwiedził kraj i zapewnił starszych wyborców, że „epidemia jest w odwrocie” i „nie ma się czego bać”, zachęcając ich do głosowania(6). Oczywiście, grupa demograficzna w wieku 50+ odnotowała zauważalny wzrost frekwencji od pierwszej do drugiej rundy głosowania – z których większość głosowała na Dudę, ponieważ PiS konsekwentnie apeluje do seniorów i obniża wiek emerytalny, gdy PO go podniósł. Ponadto osoby w wieku powyżej 60 lat mogły głosować bez czekania w kolejce w drugiej rundzie.

Prawda jest taka, że ani PO, ani marginesowi socjaldemokraci z Razem, ani jedyny popularny otwarcie homoseksualny kandydat Robert Biedroń, nie są w stanie powstrzymać dalszej spirali Polski w kierunku katolickiej homofobii i skrajnie prawicowego ekstremizmu. Głosowanie za „mniejszym złem” nic nie rozwiązuje. W rzeczywistości wiele z tych najwyraźniej lewicowych lub centrolewicowych partii w wielkiej mierze podziela wiele poglądów, jeśli chodzi o gospodarkę, z nacjonalistami i zwolennikami wolnego rynku na prawicy. Im dłużej polska klasa pracownicza będzie ulegać złudzeniu, że głosowanie w wyborach parlamentarnych i prezydenckich robi cokolwiek więcej niż wybranie pana i władcy, który będzie rządzić ich życiem oraz ich uciskać i wykorzystywać, tym dłużej sytuacja będzie wyglądać tak beznadziejnie (jeśli nie coraz bardziej) jak obecnie. Tylko odrodzenie walki klasowej od dołu, które odrzuca wszystkie narracje klas rządzących prawicy i lewicy, może wytyczyć drogę dla polskiej klasy robotniczej i jej mniejszości seksualnych i etnicznych przed uciskiem i wyzyskiem, z którymi będą się nadal zmagać pod rządami burżuazyjnymi. Tylko niezależna samoorganizacja proletariacka, świadoma swoich interesów jako uciskanej klasy, zjednoczona z pracownikami reszty świata w ich walce z globalnym systemem kapitalistycznym może przynieść naprawdę znaczącą i trwałą zmianę!

Nikopetr

Lipiec, 2020 r.

(1) Aby przeczytać nasze wcześniejsze komentarze odnośnie sukcesów wyborczych PiS, zobacz: Elections in Poland: Don't Mourn, Organise! oraz 18 brumaire'a Jarosława Kaczyńskiego (leftcom.org)

(2) The Fall of the Berlin Wall and “The End of History”

(3) Poland: One Hundred Years of Bourgeois Dictatorship

(4) 28 czerwca Trzaskowski napisał na Twitterze: „Dziękuję Krzysztofowi Bosakowi i jego wyborcom. Jeśli chodzi o wolność gospodarczą mamy w większości takie same poglądy”; Bosak jest współzałożycielem Ruchu Narodowego (RN), skrajnie prawicowej partii nacjonalistycznej i placówki parlamentarnej dla wielu polskich faszystów, dla których Bosak kandydował również w wyborach prezydenckich w 2020 roku. twitter.com

(5) Więcej informacji na temat polskiego nacjonalizmu można znaleźć w: From the Heart of Darkness: Anatomy of a March in Poland

(6) Więcej informacji na temat przemówień Morawieckiego można znaleźć na stronie: wiadomosci.onet.pl

Monday, July 20, 2020